Emilia i Chiho oraz Maou i Ashiya. Byli oddzieleni ścianą gruzy. Wszędzie było dużo rannych osób. Próbowali się wydostać. Nie było jak. Emi zaczęła rozmawiać z Chi.
-Podoba ci się Władca? Eh... to znaczy Maou?-To było widać na kilometr jednak chciała mieć pewność.
-A co? Jesteś jego dziewczyną?!
-Nie jestem. Nie łączy mnie z nim nic. Ale uprzedzam cię! Nie zadawaj się z nim! Tworzy więcej szkód niż ci się wydaje! -Bohaterka była zła.
-Nie musisz o mnie dbać! Sama wiem co jest dla mnie dobre!
Chłopaki słyszeli krzyki jednak nie rozumieli żadnych słów.
-Chihoś! Jesteś tam?! Nic ci nie jest?! -Maou był wyraźnie zaniepokojony o dziewczynę.
-Wszystko w porządku! Nie musisz się martwić! Jestem tutaj z nią! -Emilia lubiła wtrącać nos w nie swoje sprawy.
-Nie musisz być od razu taka niemiła ==" -Ashiya dbał zawsze o bezpieczeństwo Maou-sana.
Po upływie kilku chwil już znajdowali się na powierzchni. W mieście panował chaos. Cała czwórka biegła ulicami gdy nagle nad ich głowami przeleciał demon. Maou od razu go rozpoznał. Lucyfer. Był dość niskich chłopakiem i przypominał typowego nastolatka. Miał purpurowe włosy i fioletowe oczy. Po jego boku stał Orba. Łysy człowiek o szarych oczach. Był arcybiskupem Kościoła Ente Isla. No właśnie. Był. Zdradził kościół by pokonać Władcę Ciemności i Bohaterkę Emilię. W tym celu połączył siły z Lucyferem.
-O... Orba?! Co ty tutaj robisz?! W dodatku z Lucyferem?! -Emi nic nie rozumiała. Była oburzona.
W tym momencie Lucyfer wyjaśnił im swój plan. Maou aktywował swoje moce, a Emilia wyjęła miecz. Walczyli. Ashiya zaopiekował się Chiho.
Walka trwała. Jednak po czasie wygrali. Maou wykorzystał resztki swoich mocy by naprawić wybryki Lucyfera, a on sam miał u nich zostać.
Po pewnym czasie do Emi przybyli przyjaciele z Ente Isla. Emeralda. Niska szmaragdowłosowa dziewczyna. Wraz z nią przybył Alberto.
-Zabierzemy go na Ente Isla. Tam stanie przed Kościołem. A ty Emilio? Idziesz z nami? -Bohaterka przecząco pokiwała głową.
-Nie mogę. Mam do załatwienia jeszcze kilka spraw. -Nagle Chiho złapała się za głowę. -Chiho? Co jest?
-Głowa mnie boli. Tak samo jak za każdym razem po trzęsieniu ziemi. To dzisiaj chciałam powiedzieć Sadao-sanowi. Dzisiaj rano po trzęsieniu zabolała mnie głowa i słyszałam głosy. Inne. Nie znałam tego języka, jednak go rozumiałam.
-To moja wina. Przepraszam. Widocznie gdy wysyłałem fale by znaleźć Emilię musiały sygnały trafić do kilku osób równocześnie powodując trzęsienie. -Alberto zrobił przepraszającą minę. -Gomen.
-Nic jej nie będzie. To już się nie powtórzy. Wracamy. Już wysłałam zgłoszenie do Kościoła. Oczekują nas. -Emeralda pożegnała się z Emilią, a Alberto jeszcze raz przeprosił Chiho po czym wyczarowali portal i zniknęli.
-A więc Chihoś, trzeba ci to wszystko wyjaśnić na spokojnie. Więc może pójdziemy do nas? -Maou zachował się jak powinien.
Poszli do ich domu.
-A więc. Ehh... Zacznijmy od początku. We wszechświecie jest planeta o nazwie Ente Isla. Kościół i demony walczą stale między sobą. Emilia służy Kościołowi, a ja jestem Władcą demonów. Ashiya to jest główny generał mojego oddziału. Pewnego razu wyczarowałem portal i trafiłem tutaj.
-A ja chcąc go zabić wleciałam rzucając wszystko i wszystkich za nim. -Wtrąciła się Emilia dodając swoje trzy grosze, które były jednakże istotne.
-Etto... Tak. Coś jeszcze? -Popatrzył z wyrzutami na Emi. -Wraz z Ashiyą poszukaliśmy domu, a ja pracy by móc się utrzymać. To samo dokonała Emilia. A resztę już znasz. Mamy magiczne moce... bla, bla, bla... A teraz ty Lucyferze. Zostaniesz z nami. I nie próbuj czegoś wywinąć. Gdyby ktoś się ciebie pytał jak się nazywasz, to powiesz, że Urushihara. Jasne? Nie chcę słyszeć sprzeciwu. -Twardy wyraz twarzy nagle zmienił się w zmęczony.
Demon posłusznie pokiwał głową na znak zgody
-Rozumiem! Ja już chyba jednak pójdę, robi się ciemno. Emi-san odprowadzisz mnie? -Chihoś dalej zachowywała się tak jak zawsze. Nie zraziło ją to, że wszyscy pochodzą z innej planety, z innego wymiaru. Posiadają magiczne moce i mogą wyrządzić krzywdę. Dalej ich lubiła.
-Dobranoc. -Dziewczyny odpowiedziały razem i wyszły. Po drodze rozmawiały, jednak po chwili rozeszły się każda w swoją stronę.
-Ty dzisiaj śpisz na ziemi. Ashiya na materacu, a ja na fotelu. Tam mi najwygodniej.
______________________________________________________________________________________
Jej! Wreszcie napisałam! Głowa mi pęka. Nie wiedziałam jak dobrze dobrać słowa by nie wyszło tak jak zawsze- czyli tragicznie! Jednak jest!
Szkoła się zaczęła. Codziennie teraz muszę wstawać o 6 by zdążyć na busa. Codziennie dojeżdżam do szkoły dobre 20 km. Ehh... rodzice wybrali takie odległe gimnazjum ==" Nie wiedzę w tym sensu, ale trudno. Nie miałam nic do gadania.
A tutaj kilka zdjęć z nowych bohaterów. ^_^
Lucyfer ^_^ Maniak komputerowy, ale o tym w następnym rozdziale.
Tak mniej więcej wygląda Alberto, jednak nie mogę nic znaleźć z nim...:/
Emeralda rozmawiając przez telefon. Etto! Jak ja ją uwielbiam!